Uproszczone zaliczki są teoretyczne dostępne niemal dla wszystkich przedsiębiorców (zarówno osób fizycznych, jak i prawnych, przy czym poniższe omówienie dotyczy tylko osób fizycznych prowadzących działalność gospodarczą). Wyjątkami są firmy, które rozliczają się z fiskusem za pomocą ryczałtu ewidencjonowanego lub karty podatkowej. O uproszczonych zaliczkach mogą także zapomnieć osoby rozpoczynające działalność gospodarczą. Nie dlatego, że fiskus je dyskryminuje. Wynika to po prostu z samej konstrukcji zaliczek uproszczonych. Ustawa o podatku dochodowym PIT jasno wskazuje – podstawą naliczenia zaliczek w uproszczonej formie jest dochód firmy sprzed dwóch lub trzech lat. Jeśli w tym czasie biznes przynosił tylko straty lub dochód był tylko symboliczny (nie przekroczył kwoty zobowiązującej do zapłaty podatku, czyli nieco ponad 3 tys. zł), przedsiębiorca z uproszczonych zaliczek nie skorzysta.
Dochód nie może być ani zbyt niski, ani zbyt wysoki
Należy jednak pamiętać, że dochód sprzed dwóch lub trzech lat, choć nie może być zbyt niski, nie może być również zbyt wysoki, a z całą pewnością wyższy niż ten, którego przedsiębiorca spodziewa się w 2012 roku. W przeciwnym razie zaliczki uproszczone mogą okazać się nieopłacalne. Dlaczego? Otóż miesięczne zaliczki płacone w tej formie stanowią 1/12 podatku zapłaconego dwa lub trzy lata wcześniej – w 2010 lub 2009 roku. Załóżmy, że przedsiębiorca w 2010 r. dopiero rozkręcał działalność, zatem nie może pochwalić się zbyt wysokimi zarobkami z tego okresu – jego dochód wyniósł zaledwie 25 tys. zł, a 19-proc., roczny podatek od tej kwoty – 4750 złotych (25 000 x 0.19). W jego przypadku uproszczona, miesięczna zaliczka w 2012 r. wynosiłaby zatem 396 zł (4750 / 12). A ponieważ jego spodziewany dochód w 2012 r. ma być kilkakrotnie wyższy i sięgnie ok. 160 tys. zł, uproszczone zaliczki będą dla niego bardzo opłacalne. Gdyby bowiem płacił zaliczki w „standardowej” formie, jego roczny podatek wyniósłby 30 tys. 400 zł (160 000 x 0.19), natomiast średniomiesięczny 2533 zł (30 400 / 12). Dzięki zaliczkom uproszczonym co miesiąc w firmowej kasie zostanie 2137 zł (2533 – 396), a rocznie prawie 26 tys. złotych. Oczywiście z nieopłaconego podatku przedsiębiorca musi się później z fiskusem rozliczyć, ale może to zrobić dopiero do końca kwietnia 2013 roku. Zaciąga więc u fiskusa na kilkanaście miesięcy rodzaj nieoprocentowanego kredytu.
* przy założeniu, że przedsiębiorca rozlicza się za pomocą 19-proc. stawki liniowej, a od podatku nie odjęto jeszcze zapłaconej składki na ubezpieczenie zdrowotne
Inna sytuacja byłaby, gdyby naszemu przykładowemu przedsiębiorcy powinęła się z powodu kryzysu noga i firma w 2012 r. zamiast wysokiego dochodu przyniosła stratę. Choć biznes nie byłby dochodowy, podatek i tak musiałby być co miesiąc zapłacony – przedsiębiorcy, którzy zdecydują się na uproszczone zaliczki, muszą bowiem stosować taką formę przez cały rok podatkowy, niezależnie od swoich zarobków. W ten sposób odwróciłyby się role – „kredytobiorcą” z pożyczką na preferencyjnych warunkach byłby fiskus, a nie przedsiębiorca.
Ostatnie dni na decyzję
Przedsiębiorcy, którzy myślą o stosowaniu uproszczonych zaliczek, muszą mieć także na uwadze, że nie mogą dowolnie zdecydować, który rok będzie podstawą do ich naliczenia. Dochody sprzed trzech lat (z 2009 r.) mogą być bowiem brane pod uwagę tylko wtedy, gdy dwa lata wcześniej (w 2010 r.) firma nie zarobiła lub przyniosła stratę. Muszą również pamiętać o dotrzymaniu terminu, w którym pisemnie należy poinformować fiskusa o wyborze zaliczek uproszczonych – mają na to czas do 20 lutego.
Agata Szymborska-Sutton, Tax Care