– Pierwszy kontrakt różnicowy został zawarty, ale jest uwarunkowany uzyskaniem decyzji Komisji Europejskiej, która może zatwierdzić to albo jako brak pomocy publicznej, albo dozwoloną pomoc publiczną – tłumaczy w rozmowie z agencją informacyjną Newseria Biznes Karolina Siedlik, kierująca Departamentem Energetyki i Projektów Infrastrukturalnych w warszawskim biurze CMS Cameron McKenna. – A ostatnie doniesienia mówią, że ta decyzja może być negatywna.
Chodzi o długoterminowe kontrakty różnicowe (CFD), w ramach których inwestorzy otrzymają od państwa gwarancję ceny za sprzedawaną energię. W zamian za ograniczenie ryzyka związanego z inwestycją w nowe moce wytwórcze, firma energetyczna otrzymuje gwarancję od rządu, że jeśli cena energii spadnie poniżej określonego pułapu, dopłaci firmie różnicę. Jeśli natomiast cena energii okaże się wyższa niż ustalona, firma energetyczna odda rządowi uzyskaną nadwyżkę.
Ten mechanizm chce wykorzystać Wielka Brytania przy budowie dodatkowych reaktorów jądrowych w Hinkley Point o łącznej mocy 3,2 GW. Całkowity koszt inwestycji, w tym także eksploatacji i wycofania z użytku reaktorów, ma wynieść 16 mld funtów. Jednak pieniądze wyłoży francusko-chińskie konsorcjum realizujące tę inwestycję, złożone z firm EDF, Areva oraz China General Nuclear Corporation i China National Nuclear Corporation. W ramach porozumienia otrzyma gwarancje mówiące, że przez 35 lat cena sprzedaży energii utrzyma się na poziomie 92,5 funta za MWh. Pod warunkiem, że zgodzi się na to KE.
– Wydawało się, że rząd brytyjski zawierając ten kontrakt uzyska wstępne zezwolenie Komisji Europejskiej. Jednakże ostatnie wiadomości mówią, że może go nie otrzymać. I okaże się to wówczas ślepym zaułkiem, co będzie wielką szkodą. Dlatego, że otwarcie rynku energii w Unii Europejskiej, było dobrym krokiem na pewnym etapie, kiedy był nadmiar mocy na rynku. Ten rynek z natury swojej nie finansuje inwestycji, bo każda oznacza wyższy koszt i zmniejszoną konkurencyjność dla danego wytwórcy – mówi Karolina Siedlik.
Zwraca uwagę, że Brytyjczycy muszą przekonać KE, że kontrakty różnicowe nie są pomocą publiczną. W przeciwnym razie ten mechanizm nie będzie mógł zostać zastosowany. Podobną formę pomocy, w postaci kontraktów długoterminowych (KDT) stosowała Polska w latach 90., ale ostatecznie musiała się z nich wycofać, bo zaburzyły one rynek.
– Jeżeli Komisja się na to nie zgodzi, a już ma taką historię, bo u nas poprzednio kontrakty długoterminowe w energetyce nie były pomocą publiczną, jednakże za taką zostały uznane, to zacznie się poszukiwanie kolejnych rozwiązań. W międzyczasie brytyjska inwestycja, która jest już w dość dużym stopniu zaawansowania, upadnie. Być może pojawi się jakaś nowa. A jeżeli chodzi o Polskę, to będziemy wiedzieli, że nie tędy droga – uważa ekspertka.
Dodaje, że zgodnie z harmonogramem ogłoszonym przez regulatora brytyjskiego, decyzja w tej sprawie ma zostać ogłoszona na początku stycznia.