- Reklama -
niedziela, 24 listopada 2024
- Reklama -
Więcej
    Strona głównaInneW tym roku Święta bez białego puchu, ale z niższymi rachunkami za...

    W tym roku Święta bez białego puchu, ale z niższymi rachunkami za ogrzewanie

    Większość osób spędzających Święta w Polsce nie powinna spodziewać się śniegu podczas Gwiazdki. W takim obrocie sprawy można jednak szukać pozytywów. Jednym z nich jest brak konieczności odśnieżania chodnika przed domem, ale też zapowiedź niższego zapotrzebowania na ciepło, a co za tym idzie mniejszych rachunków w rozpoczętym sezonie grzewczym. Jak wynika z szacunków Lion’s Banku, w Warszawie dotychczasowe zapotrzebowanie na energię cieplną jest o około 11,4% niższe niż średnio w latach 1980 – 2004.

    Niższe zużycie, to niższe rachunki

    Zapotrzebowanie na ciepło było niższe niż standardowe zarówno w październiku, jak i listopadzie, a prognozy na grudzień zapowiadają, że taka sama sytuacja będzie miała w ostatnim miesiącu roku. Jedynie wrzesień, a więc pierwszy miesiąc sezonu grzewczego zapowiadał, że tegoroczna zima może być sroga. Na podstawie dotychczasowych danych z okresu od września do grudnia można szacować, że zapotrzebowanie na ciepło było o 11,4% niższe niż średnio w latach 1980 – 2004. Przed nami pozostało jednak jeszcze 5 miesięcy korzystania z kaloryferów, z czego aż trzy chłodne (styczeń, luty i marzec), – wiele może się więc jeszcze zmienić.
     

    Kilkaset złotych w domowym budżecie

    Zakładając jednak na chwilę, że tegoroczny sezon grzewczy pozostanie łagodny (jak dotychczas), można liczyć na to, że za ogrzewanie zapłacimy wyraźnie mniej. I tak za ogrzanie 50-metrowego mieszkania w nieocieplonej „wielkiej płycie” zapłacić trzeba będzie 2,4 tys. zł, czyli o ponad 310 zł mniej, niż gdyby zima nie obchodziła się z nami łagodnie. Jeszcze więcej zaoszczędzić można by było posiadając 150-metrowy dom z lat 90-tych. Utrzymanie się zapotrzebowania na ciepło na niższym poziomie do końca sezonu grzewczego spowodowałoby, że za ogrzewanie gazem trzeba by zapłacić 4,3 tys. zł (o 560 zł mniej), wykorzystując węgiel poniosłoby się koszty w kwocie 2,9 tys. zł (380 zł mniej), a korzystając z usług przedsiębiorstwa grzewczego ponad 3,2 tys. zł (410 zł mniej).

    Faktyczne oszczędności związane z łagodniejszym sezonem grzewczym mogą okazać się jednak mniejsze. Już dziś wiemy, że osoby, które ogrzewają dom gazem będą płacić za „błękitne paliwo” więcej. Zgodnie z wyliczeniami URE od 1 stycznia będzie bowiem trzeba za gaz zapłacić o 1,5%. Ten sam urząd zatwierdził także stawki za prąd, które mogą oznaczać dla przeciętnego odbiorcy obniżki rachunków o 2,5% w przyszłym roku. Osób ogrzewających nieruchomości piecem elektrycznym jest jednak relatywnie niewiele (wg GUS około 3%), co nie powinno nadmiernie dziwić, w związku z tym, że tego typu ogrzewanie jest relatywnie drogie.

     

    W jaki sposób oszacowane zostało zapotrzebowanie na ciepło?

    Wbrew pozorom jest to łatwe zadanie. Wystarczą dokładne dane o panujących na zewnątrz temperaturach. Jak bowiem dowodzi – na łamach portalu ogrzewnictwo.pl – mgr inż. Józef Dopke, w sposób liniowy zużycie gazu do ogrzania pomieszczeń zależy od liczby „stopniodni”. Jest to miara pokazująca, o ile stopni Celsjusza dziennie średnia temperatura za oknem jest niższa od tej optymalnej, która nie wymaga używania grzejników. W poszczególnych rejonach świata stosuje się różne sposoby obliczania liczby „stopniodni”. Zgodnie z metodologią Eurostatu, ważne są dwa poziomy temperatury – 15 i 18 stopni. Przy obliczaniu „stopniodni” pod uwagę brane są tylko takie dni, w których za oknem panuje mniej niż 15 stopni Celsjusza (średnia z temperatury maksymalnej i minimalnej danego dnia). Liczbę „stopniodni” określa się wtedy, licząc o ile za oknem jest ich mniej, niż wtedy, gdy słupek rtęci dochodzi do 18 stopni Celsjusza.

    Korzystając z tej metodologii można obliczyć, że od początku września (tradycyjnie uważanego za początek okresu grzewczego) do końca grudnia (z uwzględnieniem prognoz na najbliższe dni), łączna liczba stopniodni wyniesie w Warszawie 1282. W analogicznym okresie poprzedniego sezonu grzewczego było to 1419 stopniodni. Biorąc natomiast pod uwagę średnią z 25 lat (od 1980 r.) w tym samym czasie liczba stopniodni powinna wynieść 1447. Oznaczałoby to, że do końca roku zużycie ciepła może być o 11,4% niższe niż wynikałoby ze średniej i o 9,6% niższe niż w analogicznym okresie przed rokiem.

    Zaprezentowane powyżej obliczenia są wynikiem wielu założeń. W konkretnych przypadkach koszty ogrzewania mogą się znacznie różnić. O ich wysokości decyduje bowiem wiele czynników, takich jak na przykład: indywidualne przyzwyczajenia użytkownika ciepła, lokalizacja nieruchomości, ekspozycja na światło, przenikalność przegród, cena paliwa grzewczego i sprawność instalacji.


    Bartosz Turek
    Lion’s Bank

    POWIĄZANE ARTYKUŁY
    - Reklama -

    NAJPOPULARNIEJSZE