Spis treści
Z powodu znacznego wzrostu kursu franka, w zasadzie w krótkim okresie czasu raty kredytu wzrosły tym osobom ponad dwukrotnie. Nie zawsze osoby te mają możliwość poniesienia takich kosztów, a nawet jeżeli uda im się sprostać takim obciążeniom finansowym to w dużej mierze kosztem ograniczenia innych wydatków. Pytanie jednak czy na tym wzrost kursu franka się skończy czy też będzie on umacniał się nadal, wpędzając kredytobiorców w coraz większe tarapaty.
Przewalutowanie nie jest rozwiązaniem
Wiele osób zastanawia się pewnie nad przewalutowaniem kredytu na PLN. Trudno oceniać czy to dobry czy zły pomysł. Jeżeli frank miałby nadal umacniać swoją pozycję w stosunku do pozostałych walut, to pewnie takie działanie ograniczyłoby dalszy wzrost salda kredytu denominowanego w tej walucie, a tym samym rat jakie kredytobiorca ma do zapłaty. Z drugiej strony po krótkim okresie „paniki” na rynku, spowodowanym niezapowiedzianą decyzją SNB, frank może słabnąć – co jest w interesie samych szwajcarów. Wówczas przewalutowując kredyt w szczycie wartości franka zostajemy z wysokim kredytem złotowym, gdzie już nie mamy żadnej szansy na to aby wartość kredytu, a zatem też raty uległa obniżeniu. Wydaje się, że obecnie najrozsądniejszym wyjściem z sytuacji jest zachowanie spokoju, obserwowanie sytuacji na rynkach finansowych i niestety płacenie znacznie wyższych rat kredytów. Należy pamiętać, że większość kredytów walutowych to kredyty długoterminowe, które podlegają spłacie przez kilkanaście lub kilkadziesiąt lat. W tym czasie sytuacja walutowa może wielokrotnie się zmieniać, a kurs CHF do PLN może raz rosnąć raz spadać.
Problem frankowców nie jest obecnie problemem banków
Banki na dzień dzisiejszy nie poczuwają się do jakiejkolwiek odpowiedzialności za zaistniałą sytuację. Niestety mechanizmy zabezpieczające kredytobiorców przed zaciąganiem kredytów walutowych jakie zostały wprowadzone przez Komisję Nadzoru Finansowego w Rekomendacji S, obowiązują dopiero od połowy 2014. Wcześniej takich rekomendacji KNF nie wydał, a banki „zapakowały” blisko 700 tys. kredytobiorców w długoterminowe umowy kredytowe hipoteczne, denominowane głównie we franku. W roku 2014 i bez rekomendacji poszczególne banki, w związku z rosnącym kursem franka wycofały ze swojej oferty kredyty walutowe, pozostawiając je w zasadzie tylko dla nielicznych klientów biznesowych. Niestety po raz kolejny bankowcy okazali klientom „niedźwiedzią” przysługę oferując zamiast kredytów w PLN kredyty walutowe. Wcześniej mieliśmy już do czynienia z „wpuszczeniem” firm w opcje walutowe, a w ostatnim czasie także „modne” były poliso-lokaty, z czym jeszcze Komisja Nadzoru Finansowego sobie nie poradziła. W każdym razie, na tą chwilę w Polsce banki nie dostrzegają problemu kredytów walutowych, jakie na prawo i lewo oferowali swoim klientom. A niestety klienci w swojej nieświadomości kredyty denominowane w walutach braki, ciesząc się krótkotrwałymi – jak widać oszczędnościami.
Klienci banków nie są pozbawieni praw
Z prawnego punktu widzenia zgodnie z zasadą swobody umów wyrażoną w art. 353[1] K.c. strony zawierające umowę (a zatem klient oraz bank) mogą ułożyć stosunek prawny według swego uznania, byleby jego treść lub cel nie sprzeciwiały się właściwości (naturze) stosunku, ustawie ani zasadom współżycia społecznego. Konsekwencją przekroczenia zawartej w ustawie zasady swobody umów jest uznanie umowy, która wykracza poza te przesłanki za nieważną w całości lub w części, zgodnie z treścią art. 58 § 1 i 3 K.c. W przypadków przedmiotowych umów kredytowych można głównie się zastanawiać, czy w tym wypadku nie zachodzi właśnie przesłanka – przekroczenia przez banki zasad współżycia społecznego. Zasady te odnoszą się m. in. do sprawiedliwości kontraktowej rozumianej jako równomierny rozkład uprawnień i obowiązków pomiędzy stronami kontraktu, a także rozłożeniu ryzyk, korzyści i uprawnień. Dodatkowym elementem wzmacniającym pozycję kredytobiorcy w sporze z bankiem może być fakt, że kredytobiorca jako konsument jest tą jednostką słabszą i prawo winno go chronić przed działaniem silniejszej strony umowy jakim w tym wypadku jest bank – czyli profesjonalista. W tym zakresie kredytobiorca jako konsument może powołać się np. na treść art. 385[1] K.c. zgodnie z którym, postanowienia umowy zawieranej z konsumentem nieuzgodnione indywidualnie nie wiążą go, jeżeli kształtują jego prawa i obowiązki w sposób sprzeczny z dobrymi obyczajami, rażąco naruszając jego interesy (niedozwolone postanowienia umowne). Nie dotyczy to postanowień określających główne świadczenia stron, w tym cenę lub wynagrodzenie, jeżeli zostały sformułowane w sposób jednoznaczny. Generalnie można zbudować wobec banku zarzuty, które uzasadnią roszczenie kredytobiorcy żądającego uznania umowy za nieważną w całości lub części. Konieczne jest jednak wystąpienie z roszczeniem przeciwko bankowi i udowodnienie roszczenia jakiego konsument będzie dochodził.
Państwo raczej nie pomoże
W Polsce pojawiają się od kilku lat głosy przemawiające za potrzebą pomocy „farnkowcom”. Dziś te głosy pewnie będą jeszcze głośniejsze niż poprzednio. Propozycja jest aby wzorem Węgier w Polsce uchwalona została ustawa, która nakazałaby bankom przewalutowanie kredytów walutowych na dzień ich zawarcia. Rozwiązanie węgierskie spowodowało konieczność pomocy ze strony banku centralnego w kwocie ok. 9 mln euro, jednakże środki te stanowiły pożyczki a nie dotację dla sektora bankowego. Tym samym koszty tego rozwiązania w rezultacie poniosły banki. W Polsce szacuje się, że podobne rozwiązanie kosztowałoby ok. 40-50 mld zł, a jak wskazuje KNF polskich banków nie stać na takie rozwiązanie. Należy jednak się zastanowić czy faktycznie problem ten powinien być problemem tylko kredytobiorców. Jak wskazywał premier Węgier Victor Orban – banki „oszukały” klientów, zwabiły ich w pułapkę, stąd konieczne było pozbycie się źródła tego problemu. W Polsce na razie tylko PIS opowiadał się za rozwiązaniem węgierskim, ale wówczas frank był jeszcze po 3,5 zł. Dziś jest już znacznie wyżej, a to jeszcze nie koniec. Należy jasno powiedzieć, że jeżeli kredytobiorcy zaczną mieść problemy ze spłatą kredytów to i tak banki będą miały problemy i być może trzeba będzie je „ratować”. Różnica może być jedynie taka, że w tym pierwszym przypadku ratowani będą także kredytobiorcy a w drugim tylko banki.