Ministerstwo Środowiska monitoruje proces przygotowania gmin do reformy śmieciowej. Do 3 czerwca br. resort środowiska otrzymał 913 ankiet z gmin (z 2500 gmin w Polsce, co stanowi około 37 proc.). Wynika z nich, że około 17 proc. ankietowanych gmin zakończyło procedury przetargowe (152 gminy są na etapie zawierania umowy), 66 proc. pozostałych gmin ma szansę zdążyć z rozstrzygnięciem przetargów przed 1 lipca. W 15 proc. gmin trwają przetargi, które prawdopodobnie zakończą się dopiero po 1 lipca.
Spory problem w całym kraju stanowi dalszy los gminnych zakładów komunalnych, z których nie każdy ma środki techniczne i finansowe, aby walczyć w przetargu na wywóz śmieci ze znacznie bogatszymi firmami prywatnymi. Potwierdzają to dane Ministerstwa Środowiska, z których wynika, że w dużej części gmin zwycięzcami są firmy prywatne – w 214 przypadkach, co stanowi około 75,4 proc. rozstrzygniętych przetargów. W 48 gminach wyłoniono spółki ze 100 proc. udziałem gminy (to około 16,9 proc. rozstrzygniętych przetargów), a w 22 przypadkach wybrano firmy z mniejszym niż 100 proc. udziałem gminy (około 7,7 proc. rozstrzygniętych przetargów).
– W każdej gminie, w której istnieje gminny zakład komunalny, który nie stanął do przetargu lub go nie wygrał, pojawi się problem, co z pracownikami takiego zakładu. W Kaliszu nie miałem tego problemu, bo nie ma u nas zakładu gminnego. U nas dwie firmy, które wygrały przetarg miały rozeznanie i opanowaną całą logistykę odpadową od kilku lat, bo 95 proc. mieszkańców Kalisza miało podpisane z nimi umowy – mówi Agencji Informacyjnej Newseria Janusz Pęcherz, prezydent Kalisza.
Janusz Pęcherz uważa, że wiele gmin może nie zdążyć z przeprowadzeniem przetargów do 1 lipca i będzie to wina samorządów, bo data wejścia w życie reformy była znana półtora roku temu.
– W tej sprawie nie można przesuwać terminu, bo opóźnienie we wdrażaniu reformy śmieciowej wiązałoby się dla Polski z karami finansowymi. Dlatego część gmin organizuje przetargi z wolnej ręki, aby mieć czas na dokończenie właściwego przetargu – wyjaśnia prezydent Kalisza. – Mogą się obawiać ci, którzy za późno wystartowali, bo liczyli na to, że może jednak rząd się złamie i termin przesunie na koniec roku. Pewnie tak jesteśmy samorządowcy nauczeni. Natomiast tutaj przepisy unijne są na tyle ostre, że rząd nie mógł sobie na zmiany pozwolić, bo Unia Europejska w końcu rozpocznie naliczanie kar.
W Kaliszu przygotowania do wdrożenia nowego systemu gospodarki odpadami rozpoczęły się w maju 2012 roku. W lutym br. ogłoszono przetarg na odbiór odpadów, a w kwietniu podpisano umowę z dwiema lokalnymi firmami. W mieście ustalono stawki od osoby zamieszkującej nieruchomość, które wynoszą 13,50 zł za śmieci posegregowane i 19,20 zł za zmieszane.
– Zaprosiliśmy do pomocy firmę konsultingową, aby nam pomogła zbadać ten system pod względem ekonomicznym, ile on w rzeczywistości kosztuje w Kaliszu, i żeby zaproponować metodę, według której będziemy naliczali stawkę opłaty. W konsekwencji, także w wyniku konsultacji społecznych, postanowiliśmy, że stawka opłata będzie naliczana od osoby zamieszkującej nieruchomość. Następnie trzeba było podjąć dziewięć uchwał i przeprowadzić przetarg, zostało to zrobione jeszcze w 2012 r. – mówi Agencji Informacyjnej Newseria Janusz Pęcherz, prezydent Kalisza. – Jesteśmy więc ze wszystkim gotowi od dawna – zapewnia.