Premier Donald Tusk zapowiedział, że In vitro będzie finansowane w ramach programu zdrowotnego Ministerstwa Zdrowia. Tym samym procedura sztucznego zapłodnienia miałaby zostać finansowana ze środków publicznych, dodajmy że i tak mocno już nadwyrężonych. To nie jedyna nowość, którą rząd zamierza wprowadzić – In vitro miałoby dotyczyć nie tylko par małżeńskich. Ogólnie rzecz biorąc refundacja miałaby obowiązywać już od lipca 2013 r. – czyli za niedługo. Krąg kobiet, które byłby uprawnione do skorzystania z zabiegu został określony zgodnie z kategorią wiekową i obejmuje kobiety w wieku od 18 do 40 lat. Z prawniczego punktu widzenia kwestia sztucznego zapłodnienia także byłaby iście rewolucyjna – zmiany nie będą bowiem wprowadzone ustawą czy nawet rozporządzeniem, a poprzez specjalnie utworzony w tym celu program Ministerstwa Zdrowia. Z decyzją o skorzystaniu z programu trzeba się jednak spieszyć, ma on bowiem trwać 3 lata, a limit miejsc wynosi 15 tysięcy par. Od lipca do grudnia 2013 r. program miałby objąć łącznie 5 tysięcy par, które nie mogą w naturalny sposób doczekać się potomstwa, w kolejnych 2 latach liczba ta będzie taka sama. Bardzo ważną kwestią jest, że finansowany ze środków publicznych będzie sam zabieg sztucznego zapłodnienia, a nie leki z tą metodą związane. Koszt zażywania ewentualnych leków będzie zatem spoczywał na zainteresowanych In vitro osobach.
Uzasadnieniem takich zmian jest chęć pomocy uboższym obywatelom, których po prostu nie stać na kosztowny zabieg In vitro (w Internecie pojawiają się komentarze, że sam zabieg kosztuje około 7 tysięcy złotych, nie licząc ceny obowiązkowych wcześniejszych badań i przyjmowania lekarstwa, które do najtańszych także nie należą). Państwo mam w tym celu finansować tylko 3 próby zapłodnienia danej kobiety. Czy zmiany zostaną wprowadzone? Czas jak zwykle pokaże.