– Założenia budżetu na przyszły rok wyglądają dość optymistycznie, nie są aż tak przerysowane, jak to było w roku ubiegłym. Ważne jest jednak to, jak na ich bazie Ministerstwo Finansów prognozuje dochody przyszłorocznego budżetu i jakie zostaną ustalone limity wydatkowe na ten budżet. W takiej sytuacji ocenianie na bazie założeń przyszłego budżetu jest bardzo trudne – mówi Agencji Informacyjnej Newseria Mirosław Gronicki, były minister finansów.
Na razie większy problem resort finansów ma z tegorocznym budżetem. W końcu kwietnia br. deficyt budżetowy wyniósł niemal 90 proc. przewidzianego na cały 2013 rok. Ze względy na spowolnienie gospodarcze spadają dochody państwa.
– Żeby nie było wątpliwości: nikt rozsądny nie powie, że ten budżet będzie wypełniony zgodnie z planem. Dochody prawdopodobnie mogą być mniejsze nawet o 30 mld złotych od zapisanych w ustawie. To naprawdę potężna suma, która wpływa na wszystko, co się dzieje w sektorze finansów publicznych – podkreśla Gronicki.
Jak dodaje, sposoby, by to rozwiązać są dwa: cięcie wydatków lub zadłużenie.
– Albo tniemy wydatki, co w spowolnieniu gospodarczym jest raczej niewskazane, albo dodatkowo będziemy pożyczać – zwiększany deficyt, zwiększamy potrzeby pożyczkowe, zwiększamy dług. To jest problem do rozwiązania, który w tej chwili ma Ministerstwo Finansów – twierdzi Gronicki.
Były minister finansów wskazuje na wątpliwości prawne, związane z ewentualną nowelizacją budżetu. Zdaniem ekspertów konieczna byłaby wówczas nowelizacja ustawy o finansach publicznych.
– Nowelizacja zakończy się większymi potrzebami pożyczkowymi, czyli większym długiem. Już wiadomo, takie informacje doszły do nas po opublikowaniu raportu o konwergencji, że w przyszłym roku planuje się wynik budżetu państwa na poziomie 55 mld złotych. Przypomnę, w tym roku planowany deficyt był na poziomie 35 mld zł. To oczywiście implikuje całą resztę, czyli zakłada się, że to co w tym roku zabraknie, powtórzy się w roku przyszłym – reasumuje Mirosław Gronicki.
Ustawa budżetowa na ten rok przewiduje deficyt na poziomie 35 mld zł, wzrost PKB na poziomie 2,2 proc., a średnioroczną inflację na 2,7 proc.