Na ogół wycieczki szkolne dostarczają dzieciom wielu pozytywnych wrażeń. Aby tak się jednak stało musi być spełniony jeden podstawowy warunek: nasze pociechy przez cały wyjazd muszą znajdować się pod opieką profesjonalistów. Takiego szczęścia nie miała 8letnia dziewczynka, która jesienią 2010 roku przebywała wraz z klasą na wycieczce obejmującej wizyty w Muzeum Hymnu Narodowego, Muzeum Kolejnictwa oraz na farmie strusi. Podczas tej ostatniej atrakcji właściciel farmy zaproponował dzieciom przejażdżkę na dwugarbnym wielbłądzie. Dziewczynka została posadzona przez żonę właściciela farmy na zwierzęciu, na kocu bezpośrednio pomiędzy jego garbami, bez dodatkowego zabezpieczenia, siedziska czy uprzęży. Małoletnia na wielbłądzie jechała spokojnie, trzymając się zwierzęcia. Miała już pewne doświadczenie w jeździe, gdyż wcześniej dosiadała konia.
W trakcie przejażdżki, najprawdopodobniej na widok plastikowej reklamówki, którą poderwał wiatr, wielbłąd spłoszył się, podskoczył i 8-latka zsunęła się z niego doznając urazu stawu łokciowego lewej ręki.
Niestety wypadek był tak niefortunny, że lekarz nie tylko stwierdził złamanie kończyny, ale konieczne okazały się także dwa zabiegi operacyjne w postaci repozycji stawu łokciowego. Pacjentce założono longietę gipsową i włączono terapię antybiotykową. Następnie dziecko czekało żmudne dochodzenie do pełnej sprawności w gabinetach rehabilitacyjnych, na basenie i ćwicząc w domu. Ten okres w życiu młodej dziewczynki wiąże się z wieloma utrudnieniami: nie mogła brać udziału w zabawach z rówieśnikami, nie wychodziła z klasy podczas przerw lekcyjnych, aby nie zostać potrąconą, z powodu bólu ręki miewała problemy z zaśnięciem, konieczne stało się obcinanie rękawów bluzek, aby móc je założyć. Rodzice małoletniej musieli z kolei ponieść koszty związane z rehabilitacją, dojazdami do lekarzy i na rehabilitację oraz z zakupem środków farmakologicznych.
Z ww. względów oraz z uwagi na fakt, że właściciel farmy stwierdził brak swojej winy w zaistniałym wypadku, rodzice Marty zdecydowali się skorzystać z usług prawników, specjalizujących się w dochodzeniu odszkodowań. Sprawa trafiła do Sądu Rejonowego w Kartuzach. Ten przed rozstrzygnięciem sprawy zwrócił się o pomoc do biegłego ds. jeździectwa oraz biegłych z Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego w zakresie ustalenia odniesionych przez dziewczynkę obrażeń, ich trwałości oraz wpływu na codzienne życie małoletniej. Przesłuchani zostali też liczni świadkowie, a strona powodowa dostarczyła dokumentację medyczną Poszkodowanej, zestawienie kosztów jej leczenia oraz zdjęcia uszkodzonej ręki.
Podstawę roszczeń małoletniej w zakresie zadośćuczynienia za doznaną krzywdę w odniesieniu do właściciela farmy stanowił przepis art. 445 § 1 w zw. z art. 444 § 1 w zw. z art. 415 § 1 w zw. z art. 429 kodeksu cywilnego.
Pamiętaj: Kto z winy swojej wyrządził drugiemu szkodę obowiązany jest do jej naprawienia.
Podstawa prawna: Art. 415 kodeksu cywilnego.
Zgromadzony w sprawie materiał dowodowy pozwolił poza wszelką wątpliwość wskazać, iż po stronie pozwanego, prowadzącego profesjonalną działalność gospodarczą, doszło do zaniedbań zasad bezpieczeństwa przy posługiwaniu się wielbłądem, które doprowadziło do upadku powódki i odniesienia przez nią obrażeń kończyny górnej lewej. Co prawda w regulaminie farmy znajdował się zapis, że to ostatecznie rodzice lub opiekunowie podejmują decyzję o przejażdżce dziecka i o jego asekuracji, ale nie zwalnia to organizatora od zapewnienia małoletniemu maksymalnego bezpieczeństwa. Pozwany nie dochował należytej staranności w zakresie zapewnienia bezpiecznych warunków przejażdżki na wielbłądzie, gdyż nie umieścił dziecka we właściwym siedzisku oraz nie zapewnił mu dodatkowej asekuracji osoby idącej obok, która cały czas czuwałaby, aby dziecko nie spadło z grzbietu zwierzęcia. Dodatkową okolicznością wskazującą na zawinienie po stronie właściciela farmy jest fakt, iż do prowadzenia wielbłąda dopuścił osobę, której umiejętności w obyciu ze zwierzętami w żaden sposób nie można zweryfikować.
Mając na względnie ww. stan faktyczny, zasadne stało się pytanie nie o to „czy należy się zadośćuczynienie”, ale „w jakiej wysokości”. Oszacowując wysokość należnego świadczenia sąd musiał wziąć pod uwagę, że zadośćuczynienie ma na celu przede wszystkim złagodzenie cierpieniom fizycznym i psychicznym, i to zarówno tym już doznanym, jak i tym, które wystąpią w przyszłości. Instytucja ta ma charakter całościowy i powinna stanowić jednorazową rekompensatę pieniężną za całą doznaną przez poszkodowanego krzywdę. Ponadto jak słusznie zauważył Sąd Najwyższy w wyroku z dnia 26 lutego 1962 roku (IVG CR 902/61), zadośćuczynienie ma przede wszystkim charakter kompensacyjny i tym samym jego wysokość musi przedstawiać jakąś ekonomicznie odczuwalną wartość, choć nie może ona być nadmierna w stosunku do doznanej krzywdy i aktualnych stosunków majątkowych społeczeństwa, czyli winna być utrzymana w rozsądnych granicach. Określając wysokość zadośćuczynienia sąd powinien uwzględnić również wiek poszkodowanego, czas trwania cierpienia oraz indywidualne właściwości i subiektywne odczucia osoby poszkodowanej.
Pamiętaj: Kto powierza wykonanie czynności drugiemu, ten jest odpowiedzialny za szkodę wyrządzoną przez sprawcę przy wykonywaniu powierzonej czynności, chyba że nie ponosi winy w wyborze lub powierzył wykonywanie czynności osobie, przedsiębiorstwu lub zakładowi, które w zakresie swojej działalności trudnią się wykonywaniem takich czynności.
Podstawa prawna: Art. 429 kodeksu cywilnego.
Przed sądem ustalono, że całkowity długotrwały uszczerbek na zdrowiu Poszkodowanej wyniósł 5%, a doznane przez powódkę złamanie było uciążliwe i powodowało brak komfortu życia z powodu konieczności noszenia unieruchomienia gipsowego pod kątem 90° przez okres 6 tygodni i uczęszczania na rehabilitację podczas, której małoletnia musiała przezwyciężyć stale pojawiający się ból. Na szczęście, jak wykazały późniejsze badania, wszystkie kości zrosły się prawidłowo i nie wystąpiły jakiekolwiek pourazowe komplikacje zdrowotne.
Sąd po analizie całego materiału dowodowego przychylił się do wyrażonego w pozwie stanowiska małoletniej powódki i zasądził na jej rzecz należność główną w kwocie 30 tys. złotych. Nie obyło się jednak bez pomyłki organu orzekającego, gdyż ten zasądził odsetki od daty wyroku argumentując, że zadośćuczynienie ma charakter prawnokształtujący. Od powyższego orzeczenia sądu rejonowego obie strony wniosły apelację. Pełnomocnik dziewczynki oparł ją na zarzucie naruszenia przepisów art. 481 § 1 w zw. z art. 455 kodeksu cywilnego.
Pamiętaj: Jeżeli dłużnik opóźnia się ze spełnieniem świadczenia pieniężnego, wierzyciel może żądać odsetek za czas opóźnienia, chociażby nie poniósł żadnej szkody i chociażby opóźnienie było następstwem okoliczności, za które dłużnik odpowiedzialności nie ponosi.
Podstawa prawna: Art. 481 § 1 kodeksu cywilnego.
Pamiętaj: Jeżeli termin spełnienia świadczenia nie jest oznaczony ani nie wynika z właściwości zobowiązania, świadczenie powinno być spełnione niezwłocznie po wezwaniu dłużnika do wykonania.
Podstawa prawna: Art. 455 kodeksu cywilnego.
Sąd Okręgowy w Gdańsku przychylił się do argumentacji strony powodowej uznając, że odsetki ustawowe od kwoty zasądzonej tytułem zadośćuczynienia winny być zasądzone od daty wezwania pozwanego do zapłaty, a nie od dnia wyrokowania. Tym samym dzięki czujnej postawie prawników TER Enterprises, firmy wchodzącej w skład Grupy Doradczej Prawno Medycznej, kwota należnych odsetek została powiększona o blisko 9 tys. złotych. Orzecznictwo od wielu lat stoi na stanowisku, zgodnie z którym orzeczenie sądu przyznające zadośćuczynienie ma charakter rozstrzygnięcia deklaratoryjnego, a nie konstytutywnego (wyrok Sądu Najwyższego z dnia 22 lutego 2007 roku, I CSK 433/06).
Z kolei odnosząc się do apelacji pozwanego sąd II instancji uznał, że nie zasługuje ona na uwzględnienie, gdyż sąd rozpoznający sprawę w I instancji prawidłowo ustalił, że zachowanie właściciela farmy było nieprawidłowe.
W ocenie Sądu Okręgowego w Gdańsku odpowiedzialność organizatora przejażdżki wielbłądem wynikała z art. 431 § 1 kodeksu cywilnego, który stanowi, że kto zwierzę chowa albo się nim posługuje, obowiązany jest do naprawienia wyrządzonej przez nie szkody niezależnie od tego, czy było pod jego nadzorem, czy też zabłąkało się lub uciekło, chyba że ani on, ani osoba, za którą ponosi odpowiedzialność, nie ponoszą winy (por. wyrok Sądu Najwyższego z dnia 6 czerwca 1968 r., I CR 148/68).
Przesłankami zastosowania wspominanego art. 431 § 1 kodeksu cywilnego są:
- fakt chowania zwierzęcia lub posługiwania się nim,
- wyrządzenie szkody przez zwierzę,
- związek przyczynowy pomiędzy szkodą a zachowaniem zwierzęcia,
- wina tego, kto zwierzę chowa lub się nim posługuje (tzw. wina w nadzorze).
Ciężar dowodu braku winy w nadzorze spoczywał na pozwanym, ta bowiem przesłanka objęta jest domniemaniem prawnym. Oznacza to, że właściciel farmy strusi powinien wykazać, że jego nadzór nad zwierzętami był staranny. Ponosi on także odpowiedzialność za osoby, której działania lub zaniechania idą na rachunek nadzorującego, a którym powierzył on opiekę nad zwierzęciem (np. domownik, podwładny).
Reasumując, dowód braku winy dla wzruszenia domniemania z przepisu art. 431 § 1 kodeksu cywilnego wymaga wykazania dochowania należytej staranności w nadzorze nad zwierzęciem, a więc dopełnienia obowiązków, jakie zależnie od konkretnej sytuacji spoczywały na chowającym lub posługującym się zwierzęciem, a tego jak wskazano powyżej pozwany nie udowodnił. Tym samym cieszy, że 8-latka za krzywdy, które doznała w wyniku lekkomyślnej postawy osoby dorosłej, i zdawać by się mogło profesjonalnej w swoim fachu, otrzyma rekompensatę w wysokości 30 tys. złotych wraz z odsetkami od chwili wezwania dłużnika do wykonania zobowiązania, a nie jak chciał tego sąd pierwszej instancji, dopiero od chwili wydania orzeczenia.