Dotychczas produkty budowlane wprowadzane na rynek musiały mieć wystawioną przez producenta deklarację zgodności, czyli dokument potwierdzający wypełnienie wymagań unijnych przepisów. Na opakowaniu mógł być wtedy wydrukowany znak CE. Zmienia się to, że od dziś wszystkie materiały budowlane, aby na ich opakowaniu mógł widnieć ten sam znak, będą musiały mieć wystawioną tzw. deklarację właściwości użytkowych. Nowa deklaracja ma zawierać opis cech wyrobu oraz zasady jego stosowania w oparciu o wiarygodne dane. Oznacza to, że konieczne będzie nie tylko zadeklarowanie, ale również posiadanie odpowiednich badań technicznych, potwierdzających właściwości danego produktu.
Dzięki nowym oznaczeniom konsument będzie miał szansę uzyskać więcej informacji o produkcie.
– To są informacje o właściwościach użytkowych wyrobu, np. o wytrzymałości cegły, o jej nasiąkliwości. Takie parametry zmierzone, policzone i zbadane, które powiedzą, jakie są rzeczywiście właściwości użytkowe tego wyrobu – tłumaczy w rozmowie z Agencją Informacyjną Newseria Ryszard Kowalski, prezes Związku Pracodawców-Producentów Materiałów dla Budownictwa.
To oznacza wyższe koszty dla producentów czy importerów, związane z koniecznością dołączenia nowej dokumentacji do swoich wyrobów. Problemem jest też okres przejściowy, kiedy w magazynach czekają wyprodukowane już wyroby, ale w starych opakowaniach, które trzeba będzie wymienić. Zdaniem eksperta są to zbędne wydatki i mogą znacząco pogorszyć sytuację w borykającej się z recesją branży budowlanej.
– Spełnienie tego czysto biurokratycznego wymogu spowoduje konieczność wymiany dokumentów, w skrajnych przypadkach wyrzucenie setek tysięcy opakowań materiałów sypkich na śmietnik i przepakowywanie – tłumaczy Ryszard Kowalski.
Prezes ZPPMB podkreśla, że przepisy dotyczące rynku materiałów budowlanych i tak nie staną się jednolite na terenie całej UE. Poszczególne państwa mają możliwość interpretowania przepisów według własnego uznania. W tym przypadku chodzi o to, żeby urzędnicy rozsądnie podeszli do oznaczeń w okresie, gdy sprzedawane będą jednocześnie materiały wyprodukowane przed i po 1 lipca br.
– Mam nadzieję, że polskie władze publiczne zreflektują się i nie będą domagać się od producentów czysto papierowego spełnienia wymagań rozporządzenia, pomijając już interpretacje tego rozporządzenia. Są kraje, w których wręcz administracja zawarła porozumienie z producentami o tym, że przez pewien okres w ogóle nie będą się tego czepiać. W naturalny sposób czekają aż to się zmieni – dodaje.