Spis treści
Nie ulega bowiem wątpliwości, że tak zwane „tabletki po” są jedną z dostępnych form antykoncepcyjnych, a nie jak twierdzą niektórzy „środkiem wczesnoporonnym”. Istniejący stan rzeczy dziwi niezmiernie, bowiem jak się okazuje, w XXI wieku znaczna część polskiego społeczeństwo, a także klasy politycznej prezentuje postawę doktrynalnego fundamentalizmu, przypominającą bardziej realia konserwatywnych krajów arabskich niż postępowego i światłego państwa europejskiego. Decyzja Komisji Europejskiej jest tak naprawdę sprawdzianem dla naszego społeczeństwa i pokaże, czy zdominowani dogmatami wiary zatracimy zdrowy rozsądek, czy może wybierzemy światłą drogę rozwoju społecznego.
Tabletki „po” to forma antykoncepcji
Nie ulega wątpliwości, że tabletki „po” są niczym innym, jak formą antykoncepcji. Stosuje się je awaryjnie, wówczas gdy istnieje ryzyko zajścia w nieplanowaną i niechcianą ciąże. Dostępne na rynku tabletki są tabletkami hormonalnymi , które zażywa się w przypadkach nagłych, aby zapobiec ciąży po odbyciu stosunku płciowego bez zabezpieczenia lub w przypadku, gdy zastosowana metoda antykoncepcji zawiodła. W zależności od tego, jaki preparat wybierzemy, może on działać poprzez zatrzymanie uwalniania komórki jajowej przez jajniki, opóźnienie owulacji czy zagęszczenie śluzu w macicy nie dopuszczając do zagnieżdżenia się zapłodnionej komórki. Co ważne, preparaty nie powoduje przerwania istniejącej ciąży. Jeżeli zatem kobieta jest już w ciąży, nie tylko nie poroni po zażyciu tabletki, ale wręcz przeciwnie – swoją ciąże podtrzyma!
Kobiety zażywające antykoncepcję awaryjną nadal traktowane prawie jak dzieciobójczynie
Nie brak głosów, że tabletki „po” są, tu cytuję, „zabijaniem dzieci”. Powyższe twierdzenie, zrównujące zażywania tabletek „po” z zabijaniem jest raczej dowodem zaburzeń mentalnych ich autora, aniżeli uzasadnioną logicznie czy naukowo tezą. Niestety stanowisk takich nie brakuje. Przerażające jest to, że podobne poglądy ma także wielu lekarzy, którzy powołując się na klauzulę sumienia odmawiają wystawienia odpowiedniej recepty, skazując tym samym Nas – Kobiety na upokarzającą tułaczkę po gabinetach lekarskich.
Konserwatywne media katolickie propagują utożsamianie stosowania antykoncepcji z dzieciobójstwem
Jeden z portali, określanych jako odwołujący się do nauki Kościoła katolickiego i konserwatywnych wartości, zamieścił artykuł poświęcony stanowisku Komisji Europejskiej w sprawie stosowania antykoncepcji awaryjnej, który zatytułowano „Komisja Europejska: zabijanie dzieci bez recepty” (dostęp w dniu 9 stycznia 2015 roku).
Katolickie media przedstawiają antykoncepcję jako „pogłębianie odejścia od Boga i zagładę chrześcijańskiej cywilizacji”
Taką tezę zaprezentował autor przywołanego wyżej artykułu. W podobnym tonie przedstawiano sprawę w „Radiu Maryja”. Czy faktycznie takie stanowisko można nazwać awangardą młodej inteligencji katolickiej? A może zakorzenionym fundamentalizmem, opornym na logiczne argumenty i naukowe dowody. Z uwagi na obowiązującą w Polsce wolność słowa, nie można nikomu zabronić głoszenia swoich poglądów. Niemniej jednak kłamliwy sposób prezentacji faktów winien być uznany za społecznie szkodliwy.
Prawo do antykoncepcji ustawową fikcją
Skoro ustalono bezsprzecznie, że tabletki „po” to forma antykoncepcji, należy zadać pytanie, dlaczego odmawia się kobietom prawa do ich stosowania. Jak wskazano w preambule ustawy o planowaniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego i warunkach dopuszczalności przerywania ciąży uznaje się prawo każdego do odpowiedzialnego decydowania o posiadaniu dzieci oraz prawo dostępu do środków umożliwiających korzystanie z tego prawa. Tym samym przyznano kobietom ustawowe prawo do antykoncepcji w każdej dostępnej na obszarze RP formie.
„Sumienie” lekarzy ważniejsze niż prawo kobiety
Jak pokazuje praktyka, prawo kobiety do wszelkiej dostępnej antykoncepcji jest mitem, a jego dochodzenie niejednokrotnie okupione jest licznymi upokorzeniami. Nie wspomnę już o tym, że dana tabletka, aby była skuteczna, musi zostać zażyta w odpowiednim czasie, jak najszybciej, najlepiej do 24 godzin od stosunku. Później jej skuteczność maleje. Maksymalny czas na zażycie tabletki wynosi 5 dni. Odsyłanie kobiety z gabinetu do gabinetu przez poszczególnych lekarzy, powołujących się na swoje sumienie, niewątpliwie opóźnia czas zażycia tabletki, a tym samym zmniejsza jej skuteczność, unicestwiając tym samym prawo każdej z nas do odpowiedzialnego decydowania o posiadaniu dzieci oraz dostępu do środków umożliwiających korzystanie z tego prawa. Czy naprawdę tak ma wyglądać świadome macierzyństwo w rozwijającym się, światłym kraju?
Podsumowanie
Trudno oprzeć się wrażeniu, że polskie społeczeństwo, choć aspirujące do miana postępowego, tak naprawdę w znacznej części prezentuje postawę skostniałą, fundamentalną i konserwatywną, głosząc przy tym wszelkie możliwe „prawdy” wiary, jako argument uzasadniający ich stanowisko. Niestety dzieje się to ze szkodą dla pozostałych Polaków, którym w ten sposób odbiera się przysługujące im z mocy ustawy prawa.