Z elektronicznych papierosów korzysta już ponad 300 tysięcy osób. Coraz większe uzasadnienie ma więc uregulowanie zasad, które na nim panują. Na taką konieczność wskazuje Stowarzyszenie MANKO, promujące pozytywne postawy wśród młodego pokolenia.
– E-papierosy znalazły się w pewnego rodzaju luce prawnej – mówi Agencji Informacyjnej Newseria Magdalena Petryniak ze Stowarzyszenia. – Nie są traktowane jako wyroby tytoniowe, chociaż w bardzo wielu przypadkach zawierają one tytoń, ani jako tzw. nikotynowa terapia zastępcza.Co skutkuje m.in. tym, że obrót oraz dostęp do nich nie jest regulowany ani przez ustawę o ochronie zdrowia przed wyrobami tytoniowymi, ani też przez prawo farmaceutyczne, określające zasady panujące na rynku leków. Brak jakichkolwiek ograniczeń sprawia, że kupno tego typu produktów nie stanowi dziś żadnego problemu. Są łatwo dostępne w internecie oraz w tradycyjnych sklepach.
– Największym problemem jest właśnie ta dostępność i szeroki marketing, reklamy, docierające często do młodych konsumentów, do dzieci, które mogą spokojnie kupić te wyroby przez internet – zwraca uwagę Petryniak, powołując się na badania przeprowadzone niedawno przez Śląski Uniwersytet Medyczny na grupie 20 tys. osób w wieku szkolnym. – One pokazały, że aż 20 proc. młodych ludzi przyznało się do tego, że próbowało palić e-papierosy.
Zdaniem przedstawicielki Stowarzyszenia MANKO niepokojący jest fakt, że młodzi ludzie coraz częściej sięgają po tego typu urządzenia jeszcze przed zapaleniem pierwszego, tradycyjnego papierosa. Nabierają tym samym nawyku palenia tytoniu. Stąd krótka już droga do uzależnienia. Tym bardziej, że młodzież, która miała bądź ma do czynienia z elektronicznymi papierosami nie widzi w tym niczego złego. Uważa, że są one bezpieczne, bo nie zawierają tytoniu.
– Cały czas trwają badania dotyczące szkodliwości e-papierosów – mówi Magdalena Petryniak. – Są naukowcy, którzy twierdzą, że substancje zawarte w fiolkach e-papierosów mogą zawierać pewne ilości substancji toksycznych. Mówi się, że one mogą być zdrowsze niż zwykłe papierosy, bo nie zawierają tak dużo substancji smolistych, ale do końca część wyrobów nie jest zbadana.
Brakuje również jednoznacznego stanowiska Światowej Organizacji Zdrowia, które mogłoby rozwiać wątpliwości. A zdaniem przedstawicielki Stowarzyszenia MANKO, wciąż jest ich wiele.
– Część producentów podaje różne ilości zawartości nikotyny na opakowaniu od tej, która jest inhalowana. Część z nich nie prezentuje również wyników badań klinicznych, pokazujących szkodliwość tych wyrobów. W związku z tym jest cały czas duża doza niepewności dotycząca e-papierosów – wymienia ekspertka.
Nad wprowadzeniem regulacji pracuje Komisja Europejska. Urzędnicy zrezygnowali z pierwszego pomysłu, jakim było całkowite zakazanie sprzedaży tych wyrobów. Teraz chcą wprowadzić limity nikotynowe, które mogą spowodować, że większość z dostępnych teraz e-papierosów zostanie wycofana z rynku.