Sprawa obniżki ma dotyczyć opłaty za skargę na wyrok w postępowaniu przetargowym. Oczywiście n chwilę obecną nic nie jest przesądzone, dlatego też termin wejścia w życie nowelizacji ustawy kosztach sądowych w sprawach cywilnych nie jest jeszcze nikomu znany – nie wiadomo także czy nowe przepisy w ogóle zaistnieją. Jak na razie możemy mówić wyłącznie o postulatach obecnie rządzącej ekipy politycznej.
Zgodnie z założeniami opłata za omawianą skargę będzie aż 50 raz niższa od obecnie obowiązującej. Celem wprowadzanych zmian jest rzeczywiste realizowanie prawa do sądu przez poszkodowanych wykonawców. W chwili obecnej sądowe rozstrzyganie sporów przetargowych jest czysto teoretyczne. Wygórowane koszty, które z reguły jako pierwszy ponosi wykonawca skutecznie odstraszają od możliwości skorzystania z takiej pomocy. W praktyce poszkodowani wykonawcy wolą wnosić skargi bezpośrednio do Krajowej Izby Gospodarczej, niż do sądu. Decydującym czynnikiem są jak wiadomo pieniądze związane z kosztami poszczególnych rozwiązań.
Zasadniczo opłata od wniesionej do KIO skargi na wyrok jest stosunkowa i wynosi 5% wartości przedmiotu zamówienia. Identyczna opłata została ustanowiona dla spraw cywilnych rozpatrywanych przez sądy powszechne. W czym zatem tkwi problem? W kwestii górnej granicy takich opłat, która w sprawach przetargowych może wynieść nawet 5 mln złotych. Jak możemy się łatwo domyślić, koszty sądowe w takiej wysokości odstraszą nawet bogatego wykonawcę, zwłaszcza, iż nie ma on gwarancji, że proces wygra.
Proponowane zmiany w tym zakresie mają opierać się na zasadzie stałej opłaty wynoszącej pięciokrotność wpisu od odwołania wnoszonego do KIO. W praktyce oznacza to, że w zależności od wartości i rodzaju przetargu oraz tego, kto go organizuje, opłata od skargi wynosić będzie: 37,5 tys. zł, 50 tys. zł, 75 tys. zł lub maksymalnie 100 tys. zł. Ważną informacją jest także to, że opłata stosunkowa w wysokości 5 proc. obowiązywać ma jedynie przy skargach na orzeczenia dotyczące kar finansowych nakładanych na zamawiających. Górną granicę w takim przypadku stanowić będzie kwota 100 tys. zł.
Zanim jednak zmiany trafią do polskiego systemu prawnego, muszą zostać ponownie przeanalizowane – i to nie tylko przez Ministerstwo Sprawiedliwości (które jest inicjatorem nowelizacji), ale przede wszystkim przez Ministerstwo Finansów, tak aby nie odbiło się to negatywnie w budżecie naszego kraju.
