Wyprowadzenie z urzędów pracy osób, które rejestrują się jako bezrobotne tylko z powodu potrzeby uzyskania ubezpieczenia zdrowotnego to krok w dobrym kierunku. Urzędy będą mogły w większym stopniu skoncentrować się na tych, którzy faktycznie potrzebują pracy i chcą współpracować przy jej poszukiwaniu. Teraz jest tak, że część (wg niektórych szacunków nawet 30 proc.) bezrobotnych już w momencie rejestracji wie, że nie jest chętna i gotowa do podjęcia pracy (a zatem rzeczywiście nie spełnia warunków określonych w definicji bezrobotnego zawartej w ustawie o promocji zatrudnienia i instytucjach rynku pracy). Jednak ze względu na potrzebę korzystania z bezpłatnej opieki zdrowotnej deklarują coś dokładnie przeciwnego. Dodatkowo, żeby ten statut utrzymać, muszą dalej potwierdzać ten fałsz, godząc się na udział w szkoleniach, zajęciach aktywizacyjnych i zgłaszając się na rozmowy kwalifikacyjne do pracodawców, do których kieruje ich urząd pracy.
W ten sposób marnotrawi się środki i zasoby, które mogłyby służyć potrzebującym. Z tego też powodu wielu pracodawców deklaruje, że nie chce już zgłaszać wolnych miejsc pracy do urzędów, ponieważ potem muszą przyjmować zastępy osób, które proszą o potwierdzenie, że zgłosiły się w sprawie pracy, ale faktycznie tej pracy nie chcą, albo nie mogą podjąć. Potrzeba zlikwidowania tej fikcji jest bezdyskusyjna, jednak propozycja Ministra Pacy i Polityki Społecznej wzbudza jednak pewne wątpliwości. Jeżeli do przyznania świadczenia z pomocy społecznej nadal będziemy wymagali wykazania się aktywnością w poszukiwaniu pracy, bezrobotnych z rejestrów nie ubędzie tak wielu jak się zakłada. Ci, którym groziłaby utrata świadczeń, nadal będą obstawać przy tym, że chcą pracować.
Zastanawiające jest także to, czy rzeczywiście do obsługi tego rozwiązania faktycznie potrzeba tak wielu nowych etatów i dodatkowych wydatków rocznie. Przecież w systemie opartym na deklaracjach już wszyscy będą mogli być ubezpieczeni. Koszt ściągania środków na opiekę zdrowotną w formie składek już teraz jest ogromny.
Wprowadźmy powszechne podstawowe ubezpieczenie zdrowotne oraz ubezpieczenie dodatkowe o charakterze fakultatywnym. Zapytajmy rząd do czego potrzebujemy zachowania składek i ubezpieczeniowego charakteru systemu podstawowej opieki zdrowotnej. Oczywiście wielu bulwersuje fakt, że oni płacą wysokie składki od swoich dochodów, po to żeby skorzystać z opieki, a inni będą mieli ten dostęp za darmo, mimo, że oficjalnie oświadczą, że nie mogą, bądź nie zamierzają pracować. Spójrzmy jednak prawdzie w oczy i wyciągnijmy wnioski z praktyki, która obowiązuje od 1999 r. Zjawiska „gapowiczów” w ubezpieczeniach zdrowotnych nie wyeliminujemy w ten sposób. Może najwyższy czas, żeby się z tym pogodzić i zastanowić nad naprawą systemu.
Konfederacja Lewiatan