W tym roku mija już dziesięć lat od wprowadzenia możliwości odkładania na dodatkową emeryturę w ramach indywidualnego konta emerytalnego, oferującego warunkowe zwolnienie z 19-proc. podatku od zysków kapitałowych. Zebrane na nich oszczędności systematycznie rosną i na koniec 2013 roku przekroczyły już 4,27 mld zł. Regularnie rośnie też wysokość średniej wpłaty dokonywanej na rachunki prowadzone w ramach IKE w ciągu roku. W ubiegłym roku było to ponad 3100 zł, podczas gdy rok wcześniej niecałe 2600 zł, a jeszcze rok wcześniej nieco mniej niż 2000 zł. Jak widać, większość oszczędzających nie wykorzystuje w pełni rocznego stosunkowo wysokiego limitu wpłat, ustalanego co roku przez ministra pracy i polityki społecznej, wynoszącego w bieżącym roku 11.238 zł (rok wcześniej było to 11.139 zł).
Liczba IKE i wartość zgromadzonych na nich środków
Źródło: KNF.
Z punktu widzenia osoby zatroskanej sytuacją przyszłych emerytów, można by nawet być zadowolonym, gdyby nie fakt, że liczba otwartych rachunków IKE w ciągu ostatnich siedmiu lat zmieniła się tylko nieznacznie i wciąż utrzymuje się na poziomie ok. 800 tys. To niewiele, zważywszy, że w Polsce – wg danych GUS – osób pracujących jest 15,7 mln. Oznacza to, że rachunki IKE posiada ok. 5 proc., czyli co dwudziesty pracujący Polak. Na tym niestety nie koniec, bo trzeba pamiętać, że nie na wszystkie rachunki dokonywane są w jakiekolwiek wpłaty. Liczbę IKE, na które w ubiegłym roku dokonano wpłaty, wyniosła niemal równo 260 tys. To nieco mniej niż jedna trzecia wszystkich IKE. Ten wskaźnik, podobnie jak liczba istniejących IKE, w ciągu ostatnich lat również niewiele się zmienia. Prowadzi to niestety do niezbyt optymistycznej konkluzji, że na każdy 1000 pracujących w Polsce osób, faktycznie na IKE odkłada raptem 16-17.
Jest szansa, że sytuację odmieni nieco drugie proponowane przez ustawodawcę rozwiązanie, czyli indywidualne konto zabezpieczenia emerytalnego (IKZE). Obchodzi ono dopiero drugie urodziny, ale dwa pierwsze lata nie upłynęły szczególnie udanie. Co prawda, w pierwszym roku podpisano prawie 497 tys. umów, jednak wpłat dokonano na raptem niecałe 33 tys., czyli 6,6 proc. W ubiegłym roku było tylko nieznacznie lepiej. Ogólna liczba IKZE skurczyła się o 395 sztuk, czyli niemal nie uległa zmianie, natomiast wpłat dokonano na 54,4 tys. z nich., czyli niespełna 11 proc. Wskaźnik ten pozostaje więc na wyraźnie gorszym poziomie niż w przypadku IKE. Oszczędności zebrane na IKZE to tylko 119 mln zł.
Powody do optymizmu dają jednak zmiany, jakie wprowadzono w funkcjonowaniu IKZE. Od tego roku dla wszystkich obowiązuje – jak w przypadku IKE – kwotowy limit wpłat (niecałe 4500 zł w 2014 roku). Wcześniej był on ograniczony do 4 proc. podstawy wymiaru składki na ubezpieczenie emerytalne, czyli płacę brutto w przypadku osób zatrudnionych na umowę o pracę. Było to mało korzystne szczególnie dla osób prowadzących działalność gospodarczą (wg danych GUS na koniec III kwartału 2013 roku pracodawców i osób pracujących na własny rachunek było blisko 3 mln), które zazwyczaj płacą do ZUS możliwie najniższe składki, naliczane od kwoty równej 60 proc. prognozowanego przeciętnego wynagrodzenia miesięcznego, ogłaszanego przez ministra finansów. W tym roku jest to kwota ok. 2250 zł. Gdyby IKZE funkcjonowały na starych zasadach, większość z tych osób mogłaby odłożyć na nich nie więcej niż 1080 zł w ciągu roku, uzyskując ulgę podatkową w wysokości 205 zł. Dzięki zmianom, będą mogły odłożyć czterokrotnie więcej, uzyskując w ten sposób prawo do zmniejszenia podatku o 800-1440 zł, w zależności od tego czy rozliczają się na zasadach ogólnych, czyli według skali podatkowej (18 proc./32 proc.) czy według 19-proc. podatku liniowego. Warto w tym miejscu wspomnieć, że ulga na IKZE jest bodaj jedyną ulgą, z której mogą korzystać „liniowcy”.
To właśnie w grupie osób prowadzących własną działalność gospodarczą, szczególnie rozliczających się według podatku liniowego, można upatrywać potencjalnie największego zainteresowania IKZE w nowej odsłonie. Jako osoby prowadzące własną działalność, są z reguły bardziej aktywni i bardziej zainteresowani w – jak to się ładnie mówi – optymalizacji podatkowej. Zwłaszcza, że „liniowcy” wiele takich możliwości nie mają, a według danych Ministerstwa Finansów, w 2012 było ich ok. 430 tys.
Bernard Waszczyk, Open Finance