Komentarz dr Małgorzaty Starczewskiej-Krzysztoszek, głównej ekonomistki Konfederacji Lewiatan
Propozycje zreformowania publicznych służb zatrudnienia idą w dobrym kierunku, zakładają bowiem zwiększenie efektywności działania urzędów pracy. Dzisiaj zajmują się one przede wszystkim rejestracją bezrobotnych, ustalają prawo do zasiłku dla bezrobotnego, czy ubezpieczenia zdrowotnego. Natomiast w niewielkim stopniu pomagają bezrobotnym w znalezieniu pracy. Spośród 23 tys. pracowników zatrudnionych w urzędach pracy, ponad 50 proc. zajmuje się tymi właśnie czynnościami, a tylko 37 proc. pełni rolę pośredników pracy, czy doradców zawodowych. W efekcie na jednego pośrednika pracy czy doradcę zawodowego przypada ok. 400 zarejestrowanych bezrobotnych, podczas gdy np. w Szwecji jest to ok. 60 bezrobotnych, w W. Brytanii ok. 80, a w Czechach – 200.
Rząd, akceptując założenia do projektu ustawy o promocji zatrudnienia i instytucjach rynku pracy, chce podzielić osoby pozostające bez pracy na trzy grupy: aktywnych bezrobotnych, osoby wymagające pomocy oraz długotrwale bezrobotnych, i, co kluczowe, dostosować do ich potrzeb oferty wsparcia. Zmianie ma także ulec algorytm ustalania wysokości kwoty środków z Funduszu Pracy, które będą otrzymywały województwa. W 75 proc. wielkość środków będzie uzależniona od liczby bezrobotnych i stopy bezrobocia w regionie, a w 25 proc. od efektywności działań urzędów pracy na rzecz aktywizacji bezrobotnych. Powiązanie środków, którymi będą dysponowały urzędy pracy, z efektywnością ich działania, jest najważniejszą zmianą zaproponowaną przez MPiPS. Wydaje się jednak że „efektywnościowa” część środków powinna być większa. Może warto pomyśleć o czymś na kształt „funduszu premiowego” dla tych urzędów pracy, które wykażą się największą skutecznością we wprowadzaniu i utrzymaniu bezrobotnych na rynku pracy, w tym dla tych, które w tym celu skutecznie współpracują z sektorem prywatnym.
Zbyt ostrożnie podchodzi się bowiem w zaprezentowanych założeniach do współpracy publicznych służb zatrudnienia z sektorem prywatnym. Na rynku funkcjonuje już wiele doświadczonych firm, które mogłyby wesprzeć publiczne służby zatrudnienia i pomagać bezrobotnym w znalezieniu pracy.
To, czego zdecydowanie brakuje w przyjętych przez rząd założeniach, to dostrzeżenia problemu braku dostosowania systemu edukacji do potrzeb rynku pracy. Na przykładzie podejścia całego rządu do problemu bezrobocia w Polsce widać wyraźnie „silosowość” jego działania, brak współpracy między poszczególnymi ministerstwami. Szkoda, bo efekty dla nas wszystkich byłyby znacznie lepsze, gdyby w sprawach związanych z rynkiem pracy współpracowały chociaż trzy ministerstwa – pracy i polityki społecznej, edukacji oraz nauki i szkolnictwa wyższego.
Konfederacja Lewiatan