– Realnym zagrożeniem jest utrata 100 tys. miejsc pracy i upadek 15 tys. firm, tyle bowiem mniej więcej skupia środowisko wydawców i księgarnie. Wiele księgarni żyje dzięki podręcznikom edukacyjnym. Bez ich istnienia one po prostu upadną i to są konsekwencje regulacji i zajmowania się rządu nie tym, czym się powinien zajmować. Rząd powinien się zająć służbą zdrowia, wymiarem sprawiedliwości, który nie funkcjonuje, natomiast postanowił zostać wydawcą – mówi Agencji Informacyjnej Newseria Cezary Kaźmierczak, prezes Związku Przedsiębiorców i Pracodawców.
Zgodnie z przygotowanymi przez Ministerstwo Administracji i Cyfryzacji założeniami do projektu ustawy o otwartych zasobach publicznych, idea tej reformy ma polegać na odpłatnym przejęciu przez państwo z mocy prawa dzieł objętych prawem autorskim wytworzonych przez instytucje z sektora publicznego lub współfinansowane ze środków publicznych. Te dzieła mają następnie zostać darmowo udostępniane społeczeństwu.
Z kolei program e-podręcznik zakłada stworzenie za publiczne pieniądze szkolnych treści nauczania, z których potem będą mogły nieodpłatnie korzystać szkoły. Ministerstwo Administracji i Cyfryzacji szacuje, że wprowadzenie ustawy o otwartych zasobach uszczupli przychody nawet 15 tys. przedsiębiorców działających w branży wydawniczej.
– Rząd zamiast koncentrować swoje wysiłki na zapewnieniu łączy i sprzętu koniecznego do obsługiwania platform do e-learningu, koncentruje się na tym, co już jest tworzone i oferowane przez prywatne firmy. Z pieniędzy podatnika chce tworzyć konkurencję dla wydawców, księgarzy. Koszty sprzętu i łączy zostawia samorządom i rodzicom. I jak to już wielokrotnie bywało, to co darmowe okaże się znacznie droższe. Żeby móc korzystać z darmowych podręczników, rząd będzie musiał nakazać rodzicom kupowanie sprzętu, a samorządom zapewnianie łączy w szkołach. Cały proces został postawiony na głowie – uważa prezes ZPP.
Autorzy raportu dostrzegając korzyści z otwierania publicznego dostępu do zasobów kultury, edukacji i nauki oraz cyfryzacji edukacji podkreślają jednocześnie, że wprowadzenie rządowych propozycji bezpłatnego udostępniania zasobów intelektualnych czy finansowanie z budżetu podręczników dla szkół może spowodować, że sektor wydawniczy upodobni się do obszarów, w których ingerencja rządu doprowadza do katastrofalnych skutków, takich jak służba zdrowia czy koleje. Pomysły rządu zmierzają zdaniem ZPP do przejęcia przez państwo całych gałęzi gospodarek i eliminacji z nich praw rynku i przedsiębiorców.
„To będzie kompletna katastrofa”
Związek Przedsiębiorców i Pracodawców chce, aby Ministerstwo Administracji i Cyfryzacji wycofało się z prac nad projektem ustawy o otwartych zasobach publicznych.
– Uważam, że minister Boni wycofa się z tego pomysłu albo teraz, albo za pięć lat, jak to będzie kompletną katastrofą i klęską. Wcześniej czy później się wycofa. Lepiej żeby to zrobił teraz. Nie wpływamy bezpośrednio na rozmowy z MAC, nie jesteśmy organizacją branżową, my je wspieramy. Obawiamy się bowiem, że po rynku wydawniczym kolejnej niezbyt rozsądnej osobie przyjdzie do głowy zająć się następnym rynkiem, na wzór PRL – stwierdza Cezary Kaźmierczak.
Związek Przedsiębiorców i Pracodawców podkreśla, że projekt ustawy o otwartych zasobach, poza wątpliwościami natury ekonomicznej, gospodarczej czy prawnej, budzi wątpliwości dotyczące jego zgodności z Konstytucją. Wydawcy dodają, że te uwagi zgłasza np. Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego, które chce wiedzieć, czy zastosowanie wobec twórców przymusu zawarcia umowy przenoszącej prawa autorskie nie ogranicza konstytucyjnego prawa własności. Podobne wątpliwości zgłosiła także działająca przy premierze Rada Legislacyjna. Ministerstwo Finansów z kolei w toku konsultowania projektu pytało MAC o koszty tych rozwiązań, związane z nałożeniem na instytucje publiczne obowiązku nabywania praw autorskich.